poniedziałek, 29 września 2014

Zapowiedz sesji zdjęciowej od Raffaello Polska

Ze sporym zdenerwowaniem śledzę pogodę, bo oto dostałam kolejne zaproszenie do sesji zdjęciowej i to z córką! Dla Halinki to będzie pierwszy raz, więc jest mega podekscytowana. Trzymajcie za nas kciuki żeby wszystko się udało:)

A to kilka zdjęć z moich wcześniejszych sesji


Kalendarz Paclan, grudzień 2012
Photo; grymuza Photografy
Make up; Maja
Hair; Bartosz Satora











Kampania Wakacje na okrągło,listopad 2013

photo; Sebastian Wolny
make up; Anna Łyszkowska
hair: Konrad Kłos










Wygląda na to, że co roku mam jakąś sesję:) Starość nie radość? Właśnie, że radość:)

Nowy cykl: Czego o mnie nie wiecie#1 Fonia, nasz kot

Przyspieszam:) Dziś otwieram nowy cykl; Czego o mnie nie wiecie, odsłona pierwsza.

Chciałam napisać o naszym kocie, ale żeby zacząć, muszę napisać, że jestem właścicielką małego , wiejskiego domku koło Sandomierza. Do tegoż domku uciekamy niemal we wszystkie wakacje, na wszelkie możliwe święta a czasem tylko na weekendy. Ciągnie nas tam i najpewniej emeryturę spędzimy tam:) I właśnie tam, corocznie, "dobrzy" ludzie podrzucają nam kocięta. Oczywiście wszystkimi się troskliwie opiekujemy.Dają nam mnóstwo radości! Problem przychodzi kiedy czas się pożegnać z wsią i zbratać z miastem. Nie lubię zwierząt w mieście. Nie uważam, żeby były szczęśliwe. Te krótkie spacerki, ta wieczna samotność i oczekiwanie na swojego pana.
Długo się wzbraniałam przed przygarnięciem pod miastowy dach zwierzęcia. W dodatku wszyscy jesteśmy alergikami:( Ale, ale widocznie zwierzęta, jak dzieci , same sobie wybierają czas i rodzinę do której chcą trafić. Najpierw trafiła Czakumbrala, mama Foni. Piękna szylkretka! Ktoś ją podrzucił pod bramę. Miała ok 3 miesięcy w lipcu, jak do nas trafiła. Nieufna, przestraszona, pierwsze tygodnie spędziła na starej gruszce, schodząc tylko na jedzenie. Kiedy odjeżdżaliśmy była 2 miesiące starsza i uznaliśmy, że z pomocą sąsiadów,poradzi sobie na wsi tym bardziej, że przynajmniej raz w miesiącu ktoś do niej zaglądał. I rzeczywiście radziła sobie świetnie. Kiedy przyjechaliśmy w czerwcu na jakiś weekend, Czakumbrala przyniosła mi do łóżka... swoje nowo narodzone kociątka:) I mimo, że odnosiłam jej te kotki na jej posłanie, wciąż robił to samo. W końcu poddaliśmy się i umieściliśmy całą rodzinę w naszym domu. Największym kociakiem , którego zawsze pierwszego niosła, była właśnie Fonia a właściwie Nicponia. Ciekawska, łobuzerska kociczka, która nie miauczy tylko wyje jak mały wilczek (może uda mi się to kiedyś nagrać:))). To ona pierwsza lądowała w moim łóżku:) Trzem kotką udało się znaleźć dom. Z Fonią najtrudniej było nam się rozstać. I tak oto kociczka, która moim zdaniem,najmniej nadawała się do zamieszkania w mieście, świetnie się w nim zaadoptowała. Najpierw chodziła na smyczy jak piesek, teraz tylko z obróżką. Kiedy chce wyjść , rozkosznie wyje:) Chodzi przy nodze jak piesek, czasem zostaje sama na dworze, Zna wszystkich sąsiadów a oni są nią zauroczeni:) Dużo śpi, dużo je i jest postrachem wszystkich psów. Wciąż nie może się nadziwić tym wszystkim psom na balkonach. Patrzy na nich z politowaniem. O dziwo, śpi w nocy jak niemowlę. Budzi się dokładnie o 6. Pewnie nie potrwa to długo, wszak kot to zwierze nocne, ale na razie jest grzeczna i daje spać. Może wróci na wieś. 4 godzinną podróż zniosła bardzo dobrze, całą przespała:) Będziemy ją zabierać na wieś i może uzna któregoś dnia, że zostaje. Pogodzimy się z tym jakoś. Kota i jego kociej natury się nie oszuka a Fonia to nie jest pluszowy miś. Dla niej pełna miska i ciepły kąt nigdy nie będzie ponad wolność. A ja wolność kocham i rozumiem, dlatego kiedy będzie chciała "odejść", pozwolę jej na to:)


 mama naszej Foni, kiedy sama była mała, czyli Czakumbrala



A to nasza Fonia, która sobie nas wybrała:)

sobota, 27 września 2014

Wakacje, wakacje i po wakacjach

Ależ mnie tu długo nie było!

Trochę to zrobiłam z rozmysłem trochę z konieczności, bo tam gdzie byłam nie było wifi:) Mijamy się z tym ustrojstwem, ale może i dobrze. A gdzie byłam?


Byłam w Chorwacji na wyspie KRK. To już drugi raz. Jestem zauroczona tym miejscem i czuję, że mogłabym tam osiąść na stałe kręcąc lody lawendowe.Tak, byłabym szczęśliwa, bo mnie do szczęście niewiele potrzeba. Przede wszystkim SŁOŃCE! Bo ja Proszę Państwa jestem baterią słoneczną:) LAZUR NIEBA I MORZA, to druga rzecz która mnie uszczęśliwia i wreszcie DOBRE JEDZENIE. No tego niestety mi na wyspie KRK brakuję. Nie można przecież przez cały pobyt pałaszować zupy rakowej, która nie dość że droga, to jest jej zaledwie jednak chochelka. Nawet ja, po takiej ilości, mdleję z głodu:)

Byłam również w ukochanym Sandomierzu. Kocham to miasto miłością niezmienną. Uwielbiam Cafe Małą, gdzie dają najpyszniejszą kawę na świecie i boleję, że jestem tam tak rzadko.

Okoliczności przyrody, lato, wysokie temperatury, to wszystko sprawiło, że trzymałam się daleko od komputera, ale dziś przeglądając statusy utyskiwaczy, którzy nie dostali się na Blog Forum Gdańsk, pomyślałam sobie, że za rok chciałabym o tej porze zobaczyć nasze morze:) Dlatego przepraszam się z pisaniem, przytulam się do komputera i obiecuję sobie, że za rok o tej porze będę w Gdańsku:) Pomożecie?

Na koniec tylko powiem, że nasza rodzina się powiększyła:) Fonia, tak nazywa się nasz nowy członek rodziny. To kot a raczej piękna kociczka, która jest z nami od czerwca, ale dopiero od września została mieszczuchem. O Foni więcej napiszę następnym razem.


Zostawiam Was z porcją gorących zdjęć. Miłego oglądania.