co ja myślę

W tej zakładce będzie kilka felietonów, które kiedyś napisałam dla pewnego kobiecego magazynu. Wciąż można je gdzieś wyszperać , bo wiszą na stronach internetowych:) Felietony pisałam zawsze pod pseudonimem. Imię i panieńskie nazwisko mojej mamy służyło mi za pseudonim:)

Już kilka lat minęło jak je napisałam a one wciąż są aktualne:) Zapraszam:) Sami ocenicie czy rzeczywiście tak jest.

Lojalność


Ostatnimi czasu osacza mnie lojalność. Wszędzie słyszę o programach lojalnościowych, czytam o podpisanych lojalkach, ktoś poddaje się ślepej lojalności. Co to właściwie znaczy lojalność? Czy lojalność można kupić? Otóż okazuje się, że tak. W każdym niemal sklepie, ofiarują nam karty lojalnościowe, kusząc rożnymi korzyściami, bo łatwiej zadbać o starego klienta niż pozyskać nowego. Tylko, że w założeniu lojalności, jest brak korzyści majątkowych. Brak jakichkolwiek korzyści.
Już filozofowie nie potrafili się dogadać komu i wg jakich zasad, należy być lojalnym. Sokrates preferował lojalność względem państwa i jakoś kiepsko skończył. Stalinowska propaganda też stawiała dobro państwa nad więzami społecznymi i rodzinnymi. Tomasz z Akwinu propagował prawa boskie, ale to zakrawa trochę o fanatyzm. Smoleńsk też ciągle rozdrapywany jest w imię boskich praw(te niekończące się ekshumacje). Kant mawiał; "„Niebo gwieździste nade mną, a prawo moralne we mnie”. Coraz trudniej dokonać właściwego dla wszystkich wyboru: być lojalnym wobec państwa, religii, pracodawcy, czy też innych przepisów. Lojalność względem jakiego organu jest prawdziwie etyczna?
Czytając dzisiejszą prasę, natrafiłam na ciekawy artykuł o żonie Brunona K, który planował zamach na sejm i prezydenta. To ona wydała swojego męża. Jako biolożkę zdziwiło ją jego pytanie, jak rozpylić środki bakteriobójcze, by zasiać panikę i uśmiercić wiele osób. To nie pierwsza z żon, która doniosła na swojego męża. Żona Brunona K wybrała lojalność względem państwa. No właśnie. Czy to było donosicielstwo czy po prostu uczciwość? Czy związek rodzinny upoważnia mnie do tego, abym ukrywała niestosowne, a nawet niebezpieczne, zachowanie męża?
Czy zatem lojalność to cecha po prostu uczciwego i przyzwoitego człowieka? Dziś do mojego domofonu zadzwoniła Pani, która roznosi ulotki. Mamy na dole skrzynkę na ogłoszenia, aby „te śmiecie” niepotrzebnie nie panoszyły się na każdej wycieraczce. Niestety, firmy wymuszają na swoich pracownikach, aby reklamy pozostawiać w środku. Pani dzwoni, prosi miłym głosem, a we mnie trwa wewnętrzna walka. Wiem kto to jest ta pani. Mijam ją codziennie, kiedy taszczy ciężkie torby pełne ulotek i jeszcze plecak na plecach. Ugina się pod ich ciężarem. Jej dzieci chodzą z moimi do szkoły. Grzeczne, zadbane. Wiem, że tak zarabia na życie. I dzwoni i ja wiem o co poprosi i wiem też, że oto moja uczciwość względem siebie i swoich zasad( a także zasad mojej sąsiedzkiej społeczności), zostaje wystawiona na próbę. Czy powinnam zostać lojalna wobec swoich zasad? Zasad moich sąsiadów? Czy jednak powinnam je nagiąć i otworzyć? Ten jeden, jedyny raz . Czy jak jej nie otworzę, to dalej będę przyzwoitym człowiekiem czy już tylko nieczułym?
Dzień w dzień moja lojalność jest wystawiana na próbę. Codziennie ktoś na nią się zasadza-jak mawiał prosiaczek. Oto koleżanka prosi mnie o przysłowiowego laika w jakimś konkursie. Praca jest kiepska. Są znacznie lepsze. Czy powinnam klikać w imię złej pojętej lojalności ?Czy raczej powiedzieć prawdę, narażając się tym samym na nieprzychylne komentarze, już nie tylko z jej strony, ale ze strony naszych wspólnych znajomych? Moje „nie”, podzieli naszą grupę i oni też będą musieli stoczyć walkę z samym sobą, bo lojalność wobec jednej grupy ludzi, może okazać nielojalnością wobec innej . A może powinnam schować głowę w piasek? Wykpić się, że nie lubię aplikacji i tego typu konkursów. Wszak pokorne ciele dwie matki ssie. Gdzie jest ta cienka granica miedzy lojalnością a klakierstwem? Czy nie lepiej powiedzieć koleżance, że nie ma daru? Że źle czyni, że naraża się na śmieszność? Lojalność przeto musi iść w parze z umiejętnością osądu i wartościowaniem. Lojalność to coś więcej niż nie krzywdzenie! !Lojalność to obrona przed osądami innych! Wiedząc, że znajoma naraża się na śmieszność, na krytykę, chcę jej tego oszczędzić. Tylko czy my potrafimy oddzielić lojalność od bezwarunkowej akceptacji? Dlaczego wybieramy polityczną poprawność zamiast szczerości? Czy lizusostwo to to samo co lojalność? Nie, proszę Państwa. Lojalność, to przede wszystkim wierność wobec siebie. Wierność swoim zasadom, regułom, wartościom, poglądom. Takie postępowanie jest bardzo trudne, ale brak lojalności za wszelką cenę, w końcu budzi szacunek i zaufanie. To żmudny proces i wielu znajomych się od nas odwróci. Przyjdą jednak nowe, wartościowsze przyjaźnie. I satysfakcja, że nie zaprzedaliśmy duszy diabłu, pod jakąkolwiek on byłby postacią . To ta lojalność do samego siebie, nie pozwoliła Marianowi Opani zagrać w filmie o Smoleńsku. Jak przyznaje, jego odmowa i argumentacja, nie spotkała się z aprobatą części znajomych. Jednak jak powiedział:” Trudno, pewne rzeczy trzeba mówić jasno i odważnie” .Bądźmy lojalni w mądry sposób i nie zacietrzewiajmy się na odmienne zdanie innych. Przemyślmy sprawę. Może ten ktoś ma racje.


Wojenki wirtualne


   W niedzielę po południu, 11 listopada 2012 roku, doszło w centrum Warszawy do burd niedługo po rozpoczęciu Marszu Niepodległości, organizowanego m.in. przez działaczy Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego. 176 osób zostało doprowadzonych na komisariaty.Nie pomogły apele Pana Prezydenta o poparcie idei; Razem dla Niepodległej.My po prostu musimy mieć wroga.

W wirtualnym świecie jest jeszcze gorzej.Codziennie otwierając fejsbuka, natrafiam na jakąś wirtualną wojenkę. A to Natalia Lesz i fani Paktofoniki, a to Karolina Korwin Piotrowska kontra Fani Edzi. Kuba Wojewódzki kontra jakieś Pani, której do tej pory nawet nie znałam, bo nie czytam Plotka.pl. Nergal kontra Doda itd itd.

Na każdym profilu jest przynajmniej  jedna samozwańcza" gwiazda", która prowadzi wojnę z resztą, świata.Skrzykuje swoich znajomych, dzierżąc dumnie sztandar, w postacie statusu obsmarowującego wroga i w domyśle, litościwie proszącego o wparcie.

Zastanawiam się skąd się to w nas bierze? I mam!  Z bezczynności i z braku sukcesów; swoich czy to narodowych. Gdyby Małysz skakał a Justysia cały czas wygrywała, pewnie więcej by nas łączyło, bowiem nic tak nie łączy Polaków niż sport.Na Euro niestety znowu nam nie wyszło a wygrana Janowicza nie zaabsorbował nas wystarczająco.Smoleńsk się już przejadł, znudził ba! nawet rzygamy smoleńskiem!Zresztą on nas też już bardziej dzieli niż łączy.Matka malej Madzi właśnie zaginęła i nie wiadomo nawet gdzie jej szukać.Zresztą co nam po niej, skoro nie możemy jej spalić na stosie.

A gdzie przecież musimy machać szabelką.Ten najdłuższy w dziejach Polski okres bez wojny daje nam się już we znaki. Frustracje, zawiść, złość, wylewają nam się już nam uszami.A jak to przyjemnie miesząc zupę i wymyślać ciętą ripostę.Toż to lepsza rozrywka niż krzyżówki, w której powtarzają się hasła i znamy już jej na pamięć.Lepsze niż sudoku!

Każdy chce zaistnieć w wirtualnym świecie, nawet jeśli taka sława nie przekłada się na realne pieniądze.O ile Edzia ,Nergal, Natalia czy Karola mogą coś ugrać na tej wirtualnej wojence(wszak najważniejsza zasada show biznesowa mówi;nie ważne co gadają, ważne ze gadają!), to co może zyskać gospodyni domowa? Poklask współbratymców!Wszak wszyscy potrzebujemy sukcesów.Nowych!W końcu każdej gospodyni domowej znudzi się wyświechtany komplement od męża, że zrobiła pyszny obiad.Pochwala teściowej też w końcu przestanie dawać orgazm zadowolenia.Ba! Nawet szarfa odpowiedzialności od samej Perfekcyjnej Pani Domu ucieszyłaby tylko na chwile. A udział w nowej wojnie, to nowi fani, nowi wrogowie, nowe wyzwania.Bezczynność, która kieruje i tą wózkową i Edzią i Karolą(aktualnie obie na przymusowym aucie) i chęć poklasku, przysłaniają nam mózg i...zapełniają pustkę, która mości się w naszym życiu.Mąż ma prace, teściowa wypełnia dnie wizytami u lekarza, gdzie znajduje inne towarzyszki niedoli a gdzie spotykają się sfrustrowane kury domowe, marzące o romantycznej miłości, śpiąc u boku swoich rozpasanych i łysiejących mężów? Ano na profilach, rozdających darmowe kosmetyki.Drą szaty o lakiery,tusze czy błyszczyki.Z zaciekłością bronią zasad konkursu, nawet jeśli same w nim nie biorą udziału.Wieczorem pewnie zasiądą na czacie i pod wdzięcznym pseudonimem,z wypiekami na twarzy, będą flirtować z jakimś nieznajomym, marząc o księciu na białym koniu, który wyrwie ich z okowów samotności. Z tej samej przyczyny Karolina Korwin Piotrowska aktualizuje swój status 10 razy na dobę, a Edzia nie roztaje się z komórką nawet  w Singapurze.Z samotności i z bezczynności.I będą się tak bawić wirtualnie do chwili aż dopadną ich realne problemy.

Taaak, kiedyś było  powiedzenie;nie miała baba problemów kopiła sobie kozę.Teraz kóz już nikt nie hoduje, wiec można śmiało zmienić na; nie miała baba problemów, zainstalowała sobie internet.
Wojenko wojenko, cóżeś ty za pani, że za Tobą idą, że za Tobą idą, internauci zwariowani.


Jadą rowery, kręcą się koła



Cała Polska ćwiczy z Ewą Chodakowską a jazda na rowerze jest znacznie przyjemniejsza i nie mniej skuteczna przy spalaniu kalorii. Dzięki systematycznym treningom, na rowerze można poprawić sylwetkę, wymodelować kształt łydek i brzucha.
Aby były takie efekty, jazda na rowerze musi trwać dłużej niż pół godziny. W pierwszych minutach mięśnie korzystają z własnych zapasów glukozy, a po 30 minutach zaczynają spalać tłuszcz. dzięki czemu nie tylko chudniemy, ale też normalizuje się poziom cukru we krwi. Jazda na rowerze to doskonała ochrona przed miażdżycą. Regularne przejażdżki pozwalają obniżyć poziom „złego cholesterolu”. Dzięki rowerowym wycieczkom, człowiek staje się bardziej odporny na zmęczenie, a do tego łatwiej znosi sytuacje stresowe. W dodatku, bezpieczna jazda na rowerze daje możliwość obcowania z naturą, koi nerwy i wycisza wewnętrznie.

W polskich aglomeracjach powstaje coraz więcej elementów infrastruktury drogowej z przeznaczeniem dla rowerzystów. Jednak wiele osób jeżdżących jednośladami po mieście nie wie jak poruszać się po ścieżkach rowerowych czy coraz bardziej popularnych kontrapasach.

Ścieżki rowerowe

Tego typu rozwiązanie spotyka się często w obrębie chodnika, jako jego wydzielona część, przeznaczona do jazdy rowerem. Często ścieżki rowerowe są całkowicie wyodrębnione.

Podczas jazdy należy pamiętać o podstawowych zasadach:

·         Poruszamy się zawsze prawą stroną, zgodnie z obowiązującym w naszym kraju ruchem prawostronnym.

·         Pod żadnym pozorem nie jedźmy środkiem drogi rowerowej. W ten sposób uniemożliwiamy szybszemu rowerzyście wyprzedzenie nas lub wyminięcie przez osobę jadącą z naprzeciwka.

·         Ponadto pamiętajmy, że na takiej ścieżce nie jesteśmy sami. Nie rozwijajmy zatem dużych prędkości i nie poruszajmy się od krawędzi do krawędzi.

·         Po drogach dla jednośladów często chodzą piesi, dlatego przyda nam się dużo cierpliwości i bardzo dobry, donośny dzwonek.
·         Wytężajmy także naszą uwagę w miejscach, gdzie ścieżka rowerowa krzyżuje się z ciągami pieszych lub ulicami.

Kontrapasy
Takie rozwiązanie, w przeciwieństwie do ścieżek rowerowych, jest jednokierunkowe. Oznacza to, że po kontrapasie można jechać tylko w jedną stronę. Pasy te znajdują się zawsze w obrębie jezdni i spotyka się je na drogach jednokierunkowych, umożliwiając rowerzystom poruszanie się w obie strony, co jest niemożliwe w przypadku samochodu.
Kontrapasy są elementem jezdni, dlatego należy zachować szczególną ostrożność i starać się przewidzieć, czy jakiś samochód nie zajeżdża nam drogi. Należy uważać także przy zjeżdżaniu z takich ścieżek i przy przejściach dla pieszych. To rozwiązanie jest stosunkowo nowe - wielu rowerzystów i kierowców jeszcze się do niego nie przyzwyczaiło, dlatego podczas jazdy kontrapasem trzeba szczególnie wytężyć uwagę i mieć szeroko otwarte oczy.

 “Dekalog Kulturalnego Rowerzysty”:

·         Przestrzegaj przepisów. Czerwone światło czy znaki obowiązują także rowerzystów.
·         Sygnalizuj swoje manewry. Skręcanie (ręka w bok), wyprzedzanie (ręka w bok) czy nawet zatrzymanie (ręka do góry).
·         Nie utrudniaj jazdy innym. Nie jedź obok innego rowerzysty na ruchliwej drodze dla rowerów lub wąskiej jezdni. Nie jedź slalomem.
·         Myśl o innych nawet gdy stoisz. Parkując rower, zatrzymując się przy podpórce - zostaw miejsce dla innych.
·         Pomagaj. Jeżeli zauważysz rowerzystę który ma problem - podjedź i zapytaj, czy potrzebuje pomocy.
·         Uważaj na pieszych. Przepuszczaj ich na chodniku, w parku czy na pasach biegnących w poprzek drogi rowerowej.
·         Zachowuj się kulturalnie. Zamiast “gdzie leziesz krowo” grzecznie poproś o zejście pieszego z drogi dla rowerów. Jeśli masz czas - zatrzymaj się i wyjaśnij, że tu jest droga rowerowa.
·         Bądź czasami pieszym. Zwłaszcza na przejściu dla pieszych lub zatłoczonym chodniku (zejdź z roweru).
·         Miej jedno ucho wolne. Słuchając muzyki czy używając zestawu słuchawkowego miej jedno ucho wolne od słuchawki (a obie ręce na kierownicy).
·         Nie udawaj Batmana! W nocy oświetlony rowerzysta jest lepiej zauważalny (także przez innych rowerzystów).

Jeśli pieszy porusza się po ścieżce rowerowej, obok której jest chodnik, to popełnia wykroczenie. Grozi za to mandat, do 500 zł. Jeśli obok ścieżki nie ma chodnika, to poruszający się po niej pieszy ma obowiązek ustąpić rowerzyście. Swoją drogą, nakazuje to sama kultura. Wiemy jednak, że Polak z kulturą jest na bakier. Nie sprzątamy po swoich psach, zajeżdżamy sobie drogę, nie przepuszczamy pieszych, to dlaczego mamy wiedzieć jak poruszać się po ścieżkach rowerowych, które dane nam zostały dopiero niedawno?

Najgorsze rzeczy jakie mogą spotkać rowerzystę

Załóżmy, że w naszym pięknym parku jest ścieżka rowerowa. Piękna! Dwukolorowa! Czerwony pas, ten środkowy jest dla rowerzystów. Te po bokach, zazwyczaj zielone, dla rolkarzy. Teoretycznie wszystko jasne, pasy oznaczone rysunkami roweru i rolek. Gdzieś obok szeroka aleja dla pieszych, którym do tej pory rowerzyści w parku strasznie przeszkadzali. Ale co to za niesprawiedliwość? Dlaczego cykliści mają ładniejszą alejkę? W dodatku w słoneczku. No i huzia na naszą ścieżkę! I kogo tu mamy?
- Pani na szpileczkach z pieskiem. Najgorsza z możliwych przeszkoda. Nie dość, że szpilkami niszczy nawierzchnie, to jeszcze jej pies ją fajda i podgryza nasze łydki. Nie przetłumaczysz takiej, że to nie jej miejsce. Po pierwsze nie może zrozumieć, że jej milusiński może komuś przeszkadzać. Mało tego bezczelnie pokazuje nam, że pies jest na smyczy. Taaak, tylko ta automatyczna smycz, która rozwija się na długość nawet do 10 metrów jest kolejnym zagrożeniem dla nas na naszej śnieżce.
- Wózkowe. Mają kółka? Mają, wiec o co nam chodzi? To pojazd uprzywilejowany z wbudowaną syreną. Suną takie zazwyczaj parami, całą szerokością ścieżki. Dzwonka taka nie usłyszy, bo w jednym uchu ma słuchawkę z muzyką aby zagłuszyć swoąa syrenę, a drugie ucho zajęte jest słuchaniem piskliwego głosu swojej towarzyszki.  W jednej ręce tli się niedopałek, w drugiej aparat, który cyka słitfocie na facebooka. Spróbuj takiej zwrócić uwagę. Spuści z szelek swojego urwisa, który ugryzie cię dotkliwiej niż burek Pani na szpileczkach!
- Emerytki. Towarzyskie do bólu. Ścieżka rowerowa to ich ulubione miejsce na pogaduchy. Nie przesuną się  nawet o jotę a im głośniej będziesz dzwonił, tym dłużej będziesz czekać aż łaskawie się przesuną. Nie próbuj nawet ich upominać i nawracać! Niech cię nie zmylą laski czy pałki, które niby mają służyć do podpory. Potrafią nimi zdzielić delikwenta przez plecy, który przeszkodzi im w ożywionej dyskusji.
- Rolkarze. Teoretycznie mają piękne, zielone pasy, ale praktycznie ciągle im mało. Szusują swoim i naszym, bo nie lubią jeździć gęsiego. Są grupą i muszą się poruszać jak wataha a nie jak dzikie ptactwo. Nie podskoczysz takim, bo to młode i jurne. Dla nich brak zasad, to podstawowa zasada, której się trzymają.
-Samochody. Teoretycznie po ścieżce jeździć nie mogą, bo za wąska, ale do parkowania nadaje się świetnie. Niby na chwileczkę, niby na minutkę a potem zalega taki cały dzień pas dla rolkarzy, którzy przenoszą się na naszą ścieżkę, bo ich jest zajęta.
- Okularnicy. Zwani inaczej romantycy. Migdalą się do siebie, wymieniają płyny ustrojowe na samym środku ścieżki. Nikogo nie widzą i nie słyszą prócz siebie. Teoretycznie suną bardzo blisko siebie, ale ich krok jest tak chwiejny, że nigdy nie wiemy, gdzie ta ściskająca się para ostatecznie wyląduje. Jedyna pociecha, że są jak upojeni a takim zazwyczaj nic się nie dzieję, nawet jak centralnie wkręcą ci się w szprychy.
- Kaskaderzy. Popisy to ich druga natura. Jazda bez trzymanki, jazda na jednym kole, pedałowanie rękoma, pedałowanie do góry nogami. Wszystkie opcje dozwolone. Jedyna pociecha, że jak taki przejedzie po ścieżce, to najskuteczniej przegania i Panie na szpileczkach i wózkowe i emerytki. Nawet okularnicy przestają się na chwilę całować i jest szansa, że skręcą w krzaki. Niestety zwabiają ostatnią grupę, zalegającą ścieżki-  ich wielbicielki, o zgrozo na rowerze.
- Młode cyklistki. Nigdy nie słyszały o ruchu prawostronnym. Jeżdżą wolno i baaardzo ostrożnie z trudem utrzymując równowagę. Możesz być pewnym, że usiłując taką ominąć, najpewniej wjedzie ci wprost pod koła. Czując na plecach innego rowerzystę, nagle przypomina sobie, że ona przecież nie potrafi jeździć!  Zaczyna ćwiczyć slalom gigant akurat w momencie mijanki. Potem trzepot rzęsami, słodkie i cichutkie przepraszam i najpewniej krokodyle łzy. Ewakuuj się natychmiast zanim będzie chciała wsiąść ci na ramę albo co gorsza na barana.


Reasumując. Brak ścieżki rowerowej, to największe szczęście jakie może nas na wycieczce rowerowej spotkać.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zachowuj się! :)