książki

Książki, to moi najlepsi przyjaciele zaraz po zwierzętach:) Trudno się piszę recenzje książek. Mnie było trudno, zwłaszcza tych dobry lektur:) Te kiepskie obsmarowywałam bez skrupułów i prawdę powiedziawszy, to były zawsze moje najlepsze teksty:) Poniżej wkleiłam tylko niektóre abyście mieli próbkę tego co robiłam no i czego możecie się po mnie spodziewać:)

Nasze rozstania David Foenkinos



 "Trudno tak, razem być nam ze sobą, bez siebie nie jest lżej"

Czytając książkę David'a Foenkinos'a "Nasze rozstania", bez ustanku, kołatała mi w głowie piosenka Edyty Bartosiewicz i Krawczyka, "Trudno tak".

Oto poznajemy parę; Pana Fritz i Panią Alice, którzy przez 23 lata rozstają się i schodzą, bo bez siebie żyć nie mogą, ale razem też jest im trudno. Nie bez powodu nawiązałam do filmu "Pan i Pani Smith".Ich kłótnie są równie zajadłe jak w tytułowym filmie, a namiętność równie silna. Kiedy w końcu udaje im się znaleźć przed ołtarzem, nieoczekiwane zdarzenie, niczym tsunami, zdmuchuje ich związek z powierzchni ziemi.
Całą historie poznajemy oczami Fritza. To jego emocje targają i nas. Poznajemy tylko jedną stronę medalu i ten medal nie jest zawsze bez skazy i rys. Poznajemy parę ludzi, którzy tak naprawdę nie powinni ze sobą być i nie wiemy do końca co właściwie ich ku sobie pcha.

Myślę sobie, że lepiej by było dla tych dwojga, żeby ich miłość nigdy nie ujrzała światła dziennego. Została nie wypowiedziana .Pozostała w sferze marzeń i była jak w piosence Bajora

W białych zim białych wierszach 
Złotych sierpnia pokojach 
Moja miłość największa 
Nie wie nic, że jest moja 
Czas ją syci jak wino 
Wyobraźnia upiększa 
Moją miłość jedyną 
Moją miłość największą

Te nieustane emocje, które szarpią i ranią bohaterów, nijak nie pomagają ich miłości. Ta miłość nie dość, że się nie rozwija, nie ewoluuj ku lepszemu, to jeszcze rani po drodze innych, którzy nieświadomi niczego, wpakowują się w sam środek tego nieszczęśliwego układu. A gdyby tak, znów jak w piosence, spotkać się dopiero po latach?

Może kiedyś, po latach
Jednak szepnę nieśmiało
"Kiedyś, tamtego lata
Strasznie panią kochałem"
A ty przerwiesz w pół zdania
Me wyznania zabawne
"I ja pana kochałam
Wtedy latem i dawniej"

Ofiar byłoby znacznie mniej, rany znacznie płytsze ,a koniec mógłby być dokładnie taki sam.
Zostałaby tylko nutka żalu, która cichutko targałaby bohaterów, w tym dziwnym świecie, Miłości Niewyznanych.


"Nasze rozstania", to idealna propozycja na zbliżające się walentynki. Aura sprzyja. Koc, kubek gorącej czekolady z cynamonem i 250 stronicowy romans, ze szczęśliwym zakończeniem, choć nie takim jak myślicie. To książka, która doskonale Was otuli. Niebanalna, wysublimowana. Niezwykle delikatna, niczym puszysta pianka na kawie. Doskonałe studium ludzkich osobowości okraszone wyszukanym humorem i ironią. No i ten magiczny Paryż, który sprawia, że od razu mamy ochotę na francuskie bagietki, francuską zupę cebulową, a pod koniec książki, gorącą czekoladę natychmiast zamieniamy na czerwone wino i pijemy zdrowie zakochanych. I sami mamy ochotę  znaleźć się w ich gronie.


Dowód - Eben Alexander



Nie ukrywam, że sięgnęłam po tą książkę, bo jestem w permanentnym smutku. Właśnie straciłam kogoś bliskiego i fakt, że o tym mówię publicznie, już świadczy o tym, że nie jest ze mną najlepiej.
Zawsze denerwowały mnie książki tzw. nawiedzone. Uważam, że wszelki fanatyzm jest niebezpieczny i najzwyczajniej w świecie mnie drażni. Żeby była jasność, jestem wierząca. Dlaczego to ważne? O tym później.

Oto mamy historie neurochirurga, który z zupełnie niezrozumiałych powodów, zapada na niebezpieczną chorobę i zapada w śpiączkę prawie na 7 dni. Rodzina stoi za nim murem, nie opuszczają go na krok. Są jak kotwica, która trzyma go tu, na Ziemi.

W tym czasie Eben zwiedza wszechświat. Kraina Widziana Z Perspektywy Dżdżownicy, Tunel, Jądro, to niekonwencjonalne nazwy miejsc, które zwiedził. Nie przypominają wyobrażenia o niebie, piekle czy czyśćcu, którym się karmi, nas katolików. Nigdzie nie ma jęczących dusz, ogni piekielnych czy łoża madejowego. Jest wszechogarniająca miłość. Błogość. Jest Om.

To co podoba mi się w tej książce, to to, że obok zdumiewających relacji są też suche fakty, którymi doktor, jako naukowiec, próbuję zaprzeczyć sam sobie. Jako człowiek nauki, lekarz, który wszystko wie o ludzkim mózgu, próbuje zdystansować się do tego co przeżył, wyjaśnić to wszystko naukowo i to mu się nie udaje! Musi przewartościować swoją racjonalną wizje świata.

Sceptyka ta książka nie przekona, ale nie będzie mieć kaca, że stracił dzień na czytadło, które nie ma wartości, tym bardziej, że książkę dosyć dobrze się czyta. Niewierzących nie zdenerwuje, bo nie epatuje nadmierną pobożnością. Wierzącym zaś przyniesie spokój i ukojenie. Zwłaszcza tym, którzy opłakują swoich najbliższych. I dla nich ,przede wszystkim, jest ta książka. Wątpię, żeby innych zadowoliła.

Najważniejszym przesłaniem tej książki jest to, że myśl jest energią a ta nie umiera nigdy.

"Jeśli beze mnie nowy dzień nastanie,
Nie będzie mnie, gdzie dotąd byłam
I słońca blask odnajdzie twoje oczy
Zalane po mnie żalu łzami.
Nie chcę, byś w próżnym żalu trwał
I w myślach przywoływał słowa...
Chce w myślach twych się zdarzyć,
By choćby w nich cię mieć dla siebie...

Więc jeśli beze mnie nowy dzień nastanie,
To nie myśl, że nie jesteśmy już we dwoje,
Wystarczy, abyś pomyślał o mnie raz,
A znów dla Ciebie zadrży serce moje."

David M. Romano "Jeśli beze mnie nowy dzień nastanie" w tłumaczeniu Jacka Kołątaja



Bajarz z Marrakeszu" Joydeep Roy-Bhattacharya



 Marrakesz. Czerwone miasto. Dwoje turystów, znika bez śladu. Wszyscy ich widzieli, nikt nie wie co się z nimi stało. Zagadkę próbuje rozwikłać miejscowy bajarz, który wciąga w swą opowieść słuchaczy. Okazuje się, że tamtego dnia widzieli ich niemal wszyscy. Każdy jednak zapamiętał ich...jak chciał. Ci bardziej wrażliwi na piękno, widzieli w osobie dziewczyny anioła. Byli i tacy, którzy zarzucali dziewczynie frywolność i świadomą prowokacje. Każda kolejna opina o dziewczynie, zapętla akcje i biada temu, kto chce rozwiązać  zagadkę tajemniczego zaginięcia. W tej powieści szkatułkowej, nie ma bowiem znaczenia koniec. Ważne jest to, co dzieje się po drodze.

"Bajarz z Marrakeszu" to niezwykła książka. Wciąga niczym piaski pustyni. Jest bardzo wymagająca. Jeden nierozważny krok i umykają nam ważne szczegóły. Umyka nam prawda. Tylko czy jest jedna prawda? Już ks. Tischner mawiał, że istnieją aż trzy prawdy. W zderzeniu tak dwóch różnych kultur: europejskiej i islamskiej, tych prawd jest znacznie więcej.
Czy zatem jest sens jej szukać? Nie. W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że w tej książce, kluczem do rozwiązania zagadki jest wyobraźnia i że należy jej się poddać .Zamiast rozpaczliwie szukać, łączyć wątki, analizować i zapętlać - odpuście. Wyobraźcie sobie plac  Dżama al-Fna nocą. W dzień ten sam plac szokuje, ale nocą,  z tysiącem gwiazd, jest magiczny.
Poddajecie się opowieści, sączcie ją powoli jak lekką, miętową herbatę. Niespiesznie. Tylko taka smakuje najlepiej. Rozkoszujcie ostatnim średniowiecznym światem.
Jeśli Twoja wyobraźnia umarła, tak książka nie jest dla Ciebie.

Polecam.



Intrygantki, Eric - Emmanuel Schmitt


"Pięć kobiet pałających żądzą zemsty zastawia pułapkę na mężczyznę, który dawno temu złamał każdej z nich serce..." Czy Wam to czegoś nie przypomina? Naszego rodzimego Tulipana? czy Karola? Niech Was jednak nie zwiedzie ten opis z obwoluty ani okładka. To nie jest literatura dla usychających z tęsknoty za romantyczną miłością, świtezianek.

Książka, to zbiór czterech sztuk teatralnych, napisanych w formie scenariuszy. Każda inna, zaskakująca swoją dramaturgią, ale wszystkie mają wspólny mianownik.
 
"Noc w Valognes", to tragikomedia i wprowadza nas w świetny nastrój. Oto kobiety postanowiły zemścić się na pewnym „dżentelmenie”, który ich zdradził, podeptał ich serca i porzucił. Zawiązują pakt, zwabiają delikwenta do domu aby wymierzyć mu zasłużoną kare. Ale choć kochanek już mocno posunięty zębem czasu, wciąż ma dar zjednania sobie niewiast. Z chwilą pojawienia się, jedna po drugiej, znów wpadają w jego sidła.
To najdłuższe opowiadanie z całej książki i może trochę nużyc, zwłaszcza takie rozważne niewiasty jak ja. Wątek z pawiem jednak sprawił, że w piękne, niedzielne popołudnie, w parku pełnym ludzi, swoją wesołością, wzbudziłam niemałe zainteresowanie. Śmiałam się do rozpuku i przestać nie mogłam. Co rusz ktoś podchodził i pytał o tytuł książki. Widocznie, mimo wszystko, nie wyglądałam na szaloną.
"Gość", to historia umierającego na raka krtani doktora Freuda. Jego córka Anna, zostaje aresztowana przez nazistę i w czasie jej nieobecności Freuda odwiedza nieznajomy. Bóg to czy diabeł? Ich filozoficzne dialogi, to po prostu majstersztyk. Moim zdaniem najlepsze opowiadanie w całej książce!

"Knebel", to monolog cierpiącego Dawida. Jego zmagania z chorobą i obserwacje najbliższych w czasie tego trudnego czasu. Tu też mamy miłość, miłość Dawida do człowieka z lasu. Miłość, która nie pozwala odejść mimo śmierci, bo jak powiedział Dawid; " cierpienie to sprawa wyobraźni".

"Szatańska filozofia". Najbardziej skłaniająca do refleksji opowieść. Oto rzeczywistość widziana oczami ...diabłów. Popadają w depresje bowiem, ich zdaniem, w świecie jest za mało zła. Zastanawiają się co by tu wymyślić nowego, aby nie popaść w rutynę. Nie kręcą ich już nowe epidemie, wojny, nie wystarcza im, że obojętność stała się najwyższą cnotą. I wreszcie znajdują rozwiązanie! Genialne w swojej prostocie! Zaskakujące a jakże skuteczne! 

Cztery, jakże różne opowiadania. Pierwsze wprowadza nas w świetny humor, ale kolejne już zmuszają do głębokich refleksji. Zamykając książkę długo jeszcze myślimy o bohaterach. Wydaje się, że tym co spina wszystkie opowiadania w całość, to zło. Zło, które się panoszy a którego nie chcemy zauważać.

Świetna literatura mimo, że dramat. Szkoda, że okładka i kobiecy tytuł sugerują, że to jakieś romansidło z niskiej półki. Jednak sam autor nie zawiódł. Jak zwykle zresztą. Polecam nawet bardzo! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zachowuj się! :)