poniedziałek, 30 marca 2015

Stawki za wiarygodność czyli jak sprzedają się blogerzy a głupcy im wierzą

Wreszcie jakaś aferka w blogosferze. Otóż inni blogerzy, których Jason Hunt tak zawsze prosi o lojalność w środowisku, wyłamali się i uczynili prowokacje na blogerkach modowych. A jakże, to zawsze łakomy kąsek. Powysyłali zapytania ofertowe do tych najbardziej popularnych i tych mniej, co by zobaczyć jak mają się te stawki, o których wszyscy mówią, ale tak naprawdę nikt na oczy ich nie widział. No i się zaczęło! Jedni wieszają psy na blogerkach, inni na frajerach, którzy tyle dają. A sami blogerzy? Podpatrują  i podwyższają stawkiJ

Mnie się śmiać chce. Zachodzę w głowę jakim trzeba być głupim, aby zapłacić blogerce tyle kasy! I nie, nie przekonuje mnie, że należy ich  prace porównać do dziennikarzy, do wydawnictw, do gazet modowych a ich stawki wciąż są głodowe. Ludzie! Gazeta ma całe mnóstwo zobowiązań. Trzeba to wydrukować, zapłacić fotografowi, modelce, korektorowi, dziennikarzowi za tekst  itp. itd. To jest mnóstwo kosztów! A jakie koszty ma blogerka? Zobaczmy.

 Nie tak dawno Macademian Girl szukała fotografa do współpracy. Fajnie, tyle tylko że współpraca miała być darmowa, no bo to prestiż fotografować samą MacademianJ Czyli pensja dla fotografa odpada. Zazwyczaj fotografem jest  chłopak, albo narzeczony (Charlize-Mistery) lub mąż (Rabel Look) albo brat, albo darmowa siła robocza, której się wmawia, że ma wielkie szczęście, bo może  się wiele nauczyć przy takiej blogerceJ

 Korektor nie jest potrzebny. Byki latają po blogach niczym po arenie w czasie Korridy. No cóż, wszak presja czasu robi swoje a one wszystko same i same. Biedne, przecież to tylko ludzie! Nie wymagajcie od nich zbyt wiele. Czasem ktoś coś sprawdzi, za free a reszta wyjdzie w komentarzach, to się poprawi. Hajterzy są najlepszymi korektorami i to darmowymiJ

Drukować nic nie muszą. Wymyślać też. Kopiuj-wklej załatwia sprawę. Studio fotograficzne też mają za darmo. Jakiś park czasem nawet balkon wystarczaJ

Więc za co biorą tyle kasy????? Za Zus, który musza co miesiąc płacić? Za wystawienie faktury? A może za to, że kłamią w żywe oczy? Że wciskają ludziom szmiry? Że się sprzedają? Za spokój sumieniaJ „Firmy traktuje jak partnerów. Sporne kwestie pomijam milczeniem”- Czyli za to biorą? Za milczenie?

 Nie przeczę, że wymyślenie scenariusza kampanii reklamowej, zrobienie zdjęć, obrobienie ich powinno mieć swoją cenę. To jest jakaś praca. Musisz poświęcić swój czas, dlaczego miałabyś to robić za darmo? Nie potępiam blogerów, że mają takie stawki. Nikt nie bierze jeśli nikt nie daje. Dziwię się firmom, że dają się tak frajerzyć:) Wychodzi bowiem na to, że blogerki modowe to...najdroższe modelki świata:) Za te piruety w sukienkach biorą tyle kasy i tylko za to:)))


Na szczęście są już firmy, które uważają reklamę na blogach za obciachJ Czekam aż te wariactwo się skończy, bo kiedyś się skończyJ I zgadzam się z Kominkiem, że trzeba być idiotą, żeby z tego nie skorzystaćJ Dają? BierzJ 

Ten jednak kto wierzy blogerom jest głupcemJ Oni już nie mają wiarygodności. Ich wiarygodność jest do kupienia a stawki podane są tutaj; tutaj Skoro jednak jedyna rzecz, za którą ceniliśmy blogerów właśnie stała się mitem, to po co czytać blogi????? Wydaje się, że właśnie wbili sobie nóż w plecy:) Bloger blogerowi:) Mam nadzieję, że to koniec komercjalizacji blogów i wrócimy do tego co w blogach najlepsze czyli do fajnych treści. Niesponsorowanych:)


sobota, 21 marca 2015

Teint Ideal od Vichy. Czy aby na pewno taki idealny?

Nie piszę o wszystkich swoich zdobyczach kosmetycznych, bo po prawdzie, pisanie recenzji kosmetyków, śmiertelnie mnie nudzi :) Czasem jednak coś mnie do tego zmusza. Albo wyjątkowe oczarowanie albo wyjątkowe rozczarowanie. Tym razem padło na to drugie, a chodzi o podkład Vichy. Dlaczego? Bo Vichy właśnie obdarowało swoimi podkładami wszystkie blogerki i zaczęły się hymny pochwalne na jego cześć. Czy słusznie? O tym za chwilę.

Kocham Vichy miłością namiętną i bardzo trwałą. Nie skłamię jeśli powiem, że nasza przygoda trwa już przeszło 20 lat! Jeszcze jako młoda dziewczyna, kupowałam ich kosmetyki w jedynej aptece, która je sprowadzała, na zmianę z kremami Olay’a, bo one wtedy też były apteczne.Jak się zapewne domyślacie, wydawałam na nie fortunę! Jednak to są  jedyne firmy kosmetyczne do których nieustająco wracam. Swoją przygodę z „kolorówką” zaczęłam właśnie od kremów tonujących Vichy, których już nie ma w sprzedaży. Były delikatne i jasne, co bardzo wtedy mi odpowiadało. Potem przeszłam na ich rewelacyjny podkład Aera Tein Pure, którego też już nie ma i wreszcie zakupiłam ich najnowsze „cudo” Teint Ideal. No i tutaj, pierwszy raz z moich ust, muszą posypać się gromy na Vichy. Za rzadki, za bardzo rozświetlający, za mało kryjący – to krzyczę na jednym wydechu. Święcę się po nim jak psu klejnoty:/ Bibułka nie daje rady, bo zbiera nie tylko sebum, ale również podkład:/ Ich pudrem nie mogę się potraktować, bo mają tylko trzy odcienie i ten najjaśniejszy jest ciemniejszy niż numer 15, który ja używam. Gdybym chciała być smagła na buzi niczym Jagna w żniwa, kupiłabym ciemniejszy podkład a nie traktowała się ciemniejszym pudrem:/

Rzadki jak woda. Przecieka przez palce, gąbka go chłonie niemiłosiernie, pędzel zresztą też. Ciągle go testuję, zmieniam kremy, bazy. Zakupiłam nawet puder mineralny innej firmy, co by zniwelować ten efekt świecenia, który jest zdecydowanie za mocny. Nie ma efektu:/ Buzia po kilku godzinach wygląda jak wysmarowana olejem. Łudziłam się, że wraz z cieplejszymi dniami, polubię go bardziej, bo taki leciutki. Wątpię jednak by wyglądał dobrze kiedy dojdzie jeszcze naturalny efekt świecenia z gorąca:)

No i nie mogę pominąć zapachu! Spirytusu salicylowego. Zaprawdę powiadam Wam, można się upić samymi oparami:)))


No niestety, te hymny pochwalne nad tym podkładem są nieuzasadnione i wynikają zapewne... ze strachu o stracenie dobrego klienta. To tak jak z podkładem Estee Lauder, który ma bardzo dobry w sieci PR a w rzeczywistości jest podkładem scenicznym i na normalne warunki się nie nadaje, bo tworzy efekt maski. Obie firmy mają wspaniałe kosmetyki i nie warto z nimi zadzierać, więc na jedno rozczarowanie można przymknąć oko:) No cóż, też nie będę się tą recenzją chwalić na fan page’u marki, choć ja kosmetyków nie przyjmuję tylko wygrywam:) Wolę ich wciąż sławić za ich wspaniały krem Idealia, z którym co roku witam wiosnę, a o którym możecie przeczytać; tutaj, niż zadzierać z moim najlepszym przyjacielem:)


Koprówka

poniedziałek, 16 marca 2015

Progressive Nanomask od Yonelle

Już dawno chciałam Wam polecić coś absolutnie wyjątkowego. Mam to cudo pod swoim dachem od świąt Bożego Narodzenia i choć efekty były zauważalne niemal od razu, czekałam, bo lubię być pewna własnego zdania.

Progressive Nanomask „New Skin” Effect, bo o niej mowa. Cóż takiego ma, że jest taka rewelacyjna?

Po pierwsze skład. Kwas fitowy, kwas glikowy, enzym z dyni, witamina c, ekstrakt z algi śnieżnej , który  aktywuje gen przedłużający młodość, a przede wszystkim nanodyski. To właśnie one powodują, że substancje aktywne przenikają w głąb skóry, ponieważ są mniejsze niż przestrzenie międzykomórkowe. Przenikają aż 14 warstw naskórka! Czujecie?  14 warstw! Wow!

Po drugie firma jest polska! W dodatku ten cudowny krem stworzyły kobiety! Jolanta Zwolińska- biolog i Małgorzata Chełkowska –doktor nauk chemicznych, kosmetolog. Przyznam szczerze, że nie wiedziałam tego na początku.



 


W grudniu przyszła do mnie paczka, w paczce woreczek i cudnej urody słoiczek. Już byłam zachwycona, bo dawno nie miałam na swoje toaletce tak pięknego kosmetyku. Po otwarciu znów zachwyt. Piękny zapach tropikalnych kwiatów unosił się spod wieczka. Jeszcze tego samego wieczoru użyłam maski na noc. To była absolutna przyjemność. Za pomocą dołączonego patyczka, naniosłam maskę o aksamitnej konsystencji na twarz i szyje. Choć maska jest niezwykle esencjonalna, nie tworzy na twarzy jakiego ciężkiego filtru. Twarz się nawet nie świeci. Wszystko się pięknie wchłania. I tak jak już mówiłam, efekt był natychmiastowy. Już następnego poranka witała mnie promienna jaJ  Skóra została wygładzona, rozjaśniona, zdecydowanie gładsza.  Bardzo ważne jest, że można stosować grubszą warstwę na noc i ona się nie roluję!

Maskę należy stosować 2-3 razy w tygodniu i należy pamiętać, że to są kosmetyki nocne. Czasem zdarza mi się stosować ją pod makijaż, kiedy chce wyglądać oszałamiająco na kolacji z mężemJ Natomiast trzeba pamiętać, że to jest intensywna pielęgnacja nocnaJ

Wiem, że niektórych może odstraszać cena. 199 zł za kosmetyk, to może być bariera nie do pokonania. Natomiast trzeba zaznaczyć, że słoiczek ma 55ml a maska jest niezwykle wydajna. Nie stosujemy jej codziennie, więc i zużycie jest minimalne. Moim zdanie warto, nawet kosztem tańszego kremu na dzień.
Maska zyskuje coraz więcej zwolenników. Co rusz dostaje nowe nagrody. Na gali ELLE International Beauty  Awards 2015 została uznana za 1 z 5 najlepszych polskich kosmetyków. Cieszy mnie to ogromnie, bo od dawna wspieram wszystko co polskie.

Na koniec tylko dodam, że to nie jest element współpracy z marką YonelleJ Maskę udało mi się wygrać przy okazji jakiegoś konkursu na fan page marki i powiem Wam szczerze, że robię to z premedytacją. Uwielbiam odkrywać perełki , ale nie lubię być do niczego zobligowana., dlatego nie piszę, nie proszę o kosmetyki. Wygrałam uczciwie krem, nikt nie oczekiwał, że napiszę cokolwiek i to jest super! Dlatego nie podam Wam linka gdzie możecie maskę zakupić. Wierzę, że sobie sami poradzicie jeśli uznacie, że maska warta jest zachoduJ Ja w każdym razie uczciwie i gorąco polecamJ


Koprówka



niedziela, 8 marca 2015

Recenzja "Król Jezus" czyli jak odebrano boskość Jezusowi

Autor: Robert Graves
Tytuł: Król Jezus
Ilość stron: 399
Wydawnictwo; Officyna, wyd.II-2012
Autor przekładu; Maciej Świerkocki
Gatunek: historyczna





                „Przekład powieści Roberta Gravesa wymaga zarówno wnikliwych studiów kulturoznawczych, jaki trudnej gimnastyki stylistycznej….”. To cytat z mowy końcowej tłumacza Macieja Świerkockiego. Pozwoliłam sobie go przytoczyć już na początku, ponieważ doskonale obrazuje, z jaką książką będziemy mieć do czynienia. Z książką niełatwą i to nie dlatego, że jest kontrowersyjna, ale dlatego że wymaga od czytelnika zarówno ogromnej wiedzy historycznej jak również wiedzy religijnej. Biblie Tysiąclecia wymagałoby mieć w jednym paluszku, aby móc rozkoszować się kontrowersyjnością tej lektury.  Chyba, że…no właśnie. O tym na końcu.

                Powieść „Król Jezus” Roberta Gravesa uznawana jest za jedną z najbardziej skandalizujących książek historycznych w dziejach literatury. Opublikowana po raz pierwszy w 1946 roku, przez wiele lat była zakazana w niektórych krajach, m.in. w Portugalii i Irlandii, gdzie anatemę zdjęto z niej dopiero w połowie lat 70. ubiegłego wieku. Umieszczenie jej w wykazie książek zakazanych jest dla niej najlepszą reklamą.

                Skąd ten skandal? No cóż, to żadna tajemnica. Już w opisie czytamy, że wynika ona głównie z niekontrowersyjnego wizerunku Jezusa. Oto autor odebrał mu boskość. Jest tylko człowiekiem. Nauczycielem, mistrzem o wielkim autorytecie, od najmłodszych lat porywającym tłumy, ale tylko człowiekiem w dodatku mającym wady.
To nie wszystko. Cuda nie są tu cudami, Judasz jest najlepszym przyjacielem, który jak nikt rozumie Jezusa, Poncjusz Piłat jawi się, jako dowcipniś a Barabasz, jako inteligent. Wszystko tu postawione jest na głowie. Zupełnie jakby autor chciał pokazać czytelnikowi, że papier wszystko przyjmie. Jednak najbardziej kontrowersyjna jest walka Jezusa z …Niewiastą, która w powieści przedstawiona jest, jako istota groźniejsza od diabła. Myślę, że w naszym dzisiejszym świecie to nie zagorzali obrońcy krzyża sprzeciwialiby się wydaniu powieści a rzesza zagorzałych  feministek J

                Wiele razy poległam czytając książkę. Męczyły mnie historyczne zawiłości a jednak wciąż chciałam więcej i więcej.  Zupełnie nie gorszyło mnie czytanie innych prawd. Po książkach Brown ‘a  czy Kathleen McGowan  moja wyobraźnia była odpowiednio wygimnastykowana. Tak, to była gimnastyka, bo pisanie, iż książka poszerza horyzonty jest jak dla mnie pewnym nadużyciem. Pamiętajmy, że autor, choć powoływał się na źródła historyczne, nigdy ich nie ujawnił.

Czy zatem książka warta jest czytania? Ależ oczywiście!  Zawsze warto zboczyć z utartej ścieżki. Kto się tego boi, odbiera sobie przyjemność zasmakowania czegoś nowego. Można nie chcieć przeczytać książki, ale nie należy się tego bać. To by znaczyło, że nasza wiara jest płytka i powierzchowna. Potraktujcie czytanie tej książki jako intelektualną zabawę a nie zawiedziecie się.

 Nie sposób tutaj nie zwrócić uwagi na język powieści. Niezwykle bogaty, esencjonalny. Przekład stał się sensacją i bestsellerem na naszym rynku księgarskim. Nominowany był do nagrody translatorskiej „Literatura na świecie” i nagrody literackiej tygodnika kulturalnego „Verte”.

Koprówka


piątek, 6 marca 2015

Receznja "Niedoparki" Pavel Srut, wydawnictwo Afera

Jeśli tak jak obwiniałaś swoją starą pralkę o to, że bezczelnie połyka skarpety twojej rodziny, albo byłaś przekonana, że w twoim mieszkaniu czają się jacyś skarpetożercy, to wreszcie masz na to dowód, który możesz podstawić pod nos swojemu wściekłemu mężowi czy reszcie rodziny. Niedoparki - to one są wszystkiemu winne!



Niedoparki, to kochane istoty, które żywią się skarpetami. Zawsze zjadają tylko jedną i musi być ona w dobrym gatunku. Sztuczności nie trawią. Mają dziwne imiona, które bez problemu zapamiętują dzieci, i otwór gębowy przypominający rurę odkurzacza czy też trąbę. Nie lubią wody i łatwiej je spotkać niż krasnoludki, ba, Profesor Kędziorek czy Pan Wawrzyniec dali rade ich nawet złapać! Może i Tobie się uda? Skurczają się i rozciągają a nawet potrafią całkowicie zniknąć, więc złapanie ich na gorącym uczynku, nigdy nie jest proste. Na szczęście ilustratorka Galina Miklinowa rozrysowała te stworki z niezwykłą precyzją inaczej Czango Dusiciel mógłby śnić się po nocach a tak wiemy, że jest równie kochany jak reszta. Chociaż, musimy pamiętać, że Niedoparki mieszkając z ludźmi, przejmują ich ludzkie cechy, więc może się zdarzyć, że Niedoparek będzie zły. Dlatego nawet, jeśli myślicie, że nikt was nie widzi, dawajcie dobry przykład, bo wyhodujecie sobie bardzo niedobrego Niedoparka. Pogódźcie się również z tym, że nijak nie oduczycie go zjadania skarpetek. Nawet na łożu boleści, Niedoparek bezpardonowo zje wasze ulubione, dziergane jeszcze przez babcie, wełniane skarpety.

Nie sposób wymienić wszystkich przygód, jakie Niedoparki mają w książce Pawla Śrut’a. Porwania, spiski, intrygi, gangi a to wszystko okraszone niezwykłym humorem jak to w czeskich filmach bywa. Pod tym względem książka nie rozczarowuje. Pięknie wydana, na grubym papierze i twardej oprawie będzie doskonałym prezentem. Choć dosyć  obszerna, nie odstrasza dzieci od samodzielnego przeczytania. Zapewne to zasługa krótkich rozdziałów.



Teraz, kiedy już wszystko jasne, nie żałujcie swoich skarpet. Zamiast się gniewać na Niedoparki, lepiej życzcie im smacznego. 

I najważniejsza informacja! Jest już kolejna część przygód niedoparków:) "Niedoparki powracają". Mamy i damy Wam znać czy jest równie dobra jak część pierwsza:)

 Koprówka

ps. Niedoparki mają swoją stronę, gdzie można kupić Hihlika:)



niedziela, 1 marca 2015

10 sposobów na pochmurne przedwiośnie

Zima dała nam w kość i teoretycznie widać już jej koniec. Teoretycznie, bo wiemy że wiosna lubi się spóźniać. Jednak moment na przełomie dwóch pór roku jest szczególnie trudny. Organizm jest osłabiony, nie mamy energii, wszystko nas drażni, denerwuje. Meteoropatów wykańcza halny i niskie ciśnienie a wystarczy tak niewiele, żeby z impetem i przytupem przywitać wiosnę. Dziś dziesięć sposobów na pochmurne przedwiośnie. 


1. Wycieczka –ucieczka. Gdy ci źle, zimno, straszno, spakuj plecak i uciekaj. Możesz w stronę słońca, możesz w las, możesz tam gdzie cię oczy poniosą. Wycieczka-ucieczka ma za zadanie zostawienie wszystkiego w tyle i bez smutków , z naładowanymi akumulatorami, przywitanie wiosny.

2. Wprowadź kolor do swojego życia. To mogą być małe rzeczy; intensywna pomadka, kolorowy szal czy soczysta marynarka.  Kolorowe tulipany czy żółte żonkile nie zrujnują Twojego portfela a wprawią Cię w dobry nastrój. Pomyśl też o świeżych ziołach w kuchni!

3Zapach pobudzi do działania. Świeczka zapachowa, olejki eteryczne a może kadzidełka?  Wybierz swój ulubiony zapach i się nim rozkoszuj.

4.  Ruch jest Twoim przyjacielem. Bieganie, zumba, aerobik- wystarczy 15 minut dziennie, żeby być szczęśliwym i patrzeć na świat w różowych okularach.  

5. Muzyka. Na full, śpiew na całe gardło a może karaoke z przyjaciółmi? Wszystko jest dozwolone kiedy budzimy się do życia.

6Detoks sokami owocowo-warzywnymi z dodatkiem spiruliny, chlorelli, młodego jęczmienia czy ostatniego hitu; białka konopnego. Ta bomba witaminowa postawi Cię na nogi.

7. Domowe spa. Zafunduj sobie fryzjera, idź do sauny, jacuzzi. Rozpraw się z cellulitem! Możesz nawet przeprosić się z solarium o ile zrobisz to z umiarem i znajdziesz solarium z lampami emitującymi promieniowanie UVB, które potrafi wygenerować w Twoim organizmie witaminę D. Pamiętaj, nie wygrzewaj się tam i nie opalaj! Wystarczy zaledwie 3 minuty żeby sobie nie zaszkodzić a znacząco  pomóc.

8. Dzieci. Bywają męczące, szczególnie te z którymi jeszcze trudno złapać kontakt. Jednak śmiech dziecka, ich ufność, radość są rozbrajające. Warto odwiedzić chrześniaka, zabrać na spacer siostrzeńca czy wziąć do kina bratanka. Ich spojrzenie na świat i szczerość, potrafią dać niezłego kopa na wiosnę. Być może  potrzebujecie zmienić  myślenie żeby wszystko zaczęło się układać a świat znów był piękny?

9. Delektujcie się ciastem drożdżowym, herbatą z konfiturą z dzikiej róży, książkami i kominkiem.  Te rzeczy latem nie smakuj tak dobrze jak właśnie zimą czy w pochmurne dni przedwiośnia.


10. Zaległości filmowe. To ostatni dzwonek, żeby je nadrobić. Gdy przyjdą ciepłe, słoneczne dni ,na które przyszło nam czekać niemal pół roku, żadna siła nas nie zatrzyma przed gadającym pudłem. A może zamiast Marzanny utopimy telewizor? Taka nowoczesna interpretacja tradycji. 










Żartowałam:) Też czekam na "Grę o tron", ale uśmiech, dystans, humor to najlepsze sposoby na przegonienie chmur. Śmiejmy się!

Koprówka