Witajcie,
Wciąż mnie nie ma:) Odpoczywam:) W ukochanym Sandomierzu, w ukochanej kawiarni Cafe mała. Rok temu o tej porze spotkałam tam ambasadora Stanów Zjednoczonych:) Dziś spotkałam... uszczerbioną szklankę:(
To nie pierwsza wtopa tej kawiarni. Wcześniej zdarzało mi się czekać na zamówienie i 45 minut, bo wysiadło światło. Tylko, ze światło wysiadało zawsze jak ja tam byłam:/
Albo na smoothy czekaliśmy tak długo,że myślałam,że zapomnieli o nas. Kawiarnia jest jednak bardzo klimatyczna, więc wybaczałam, bo miłość ci wszystko wybaczy. Aż do dziś. Bo dziś czekałam równie długo, jak zazwyczaj. Dostałam zimną kawę latte, jak zazwyczaj. Ostatnia z naszego stolika, jak zazwyczaj. Dlaczego dopiero dzisiaj pękło mi serce?Ano, uszczerbiona szklanka ze wszystkich stron, skaleczone usta, przelały czarę goryczy i ...niemiła obsługa, która nawet nie przeprosiła za taki stan rzeczy.Przykre to. Jak to mówią: sodówa uderzyła do głowy cafe małej. Rozreklamowana przez Miłoszewskiego kawiarnia w "Ziarnie prawdy", zaczęła gwiazdorzyć. A szkoda, bo naleśniki są tam wyborne. No cóż, poczekam aż trochę spokornieje, chyba ze cafe mała chce być gwiazdą remizy, bo ten poziom który obecnie reprezentuje, tylko do tego tytułu ją kwalifikuje.
* opisana sytuacja miała miejsce 2.11.2014 roku o godzinie ok 15 stej.
* zdjęcia mojego autorstwa albo zaczerpnięte z fan page'u cafe małej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
zachowuj się! :)