czwartek, 27 listopada 2014

Przebudzenie mnie uśpiło

Cześć,

Dzisiaj trochę w bojowym nastroju a to przez rozczarowanie. Nie, nie kulinarne a czytelnicze.

Na każdą książkę King'a czekam z wielkim entuzjazmem. Łykam je jak młody bociek na wiosnę żaby:) Nie ma lepszej pory na King'a jak własnie szara jesień. Jego "Dallas 63" czy "Pan Mercedes" mimo, że odbiegały od jego twórczości, były czytelniczą ucztą. Niestety nie mogę tego powiedzieć o "Przebudzeniu".

Ta bogata, niepokojąca powieść prowadzi czytelnika przez pięć dekad do najbardziej przerażającego zakończenia, jakie kiedykolwiek wyszło spod pióra Stephena Kinga. 



No niestety, chyba przespałam to zakończenie. Dla mnie to była jakaś bajeczka, science fiction w najgorszym wydaniu. Niemal przez całą książkę czekałam na jakieś tąpnięcie, tornado które zerwie mnie z kanapy. Do połowy książki się nie doczekałam. Kiedy wreszcie coś zaczęło się dziać, akcja przyspieszyła, atmosfera się zagęściła...King zaserwował nam... Frankenstein'a w wersji współczesnej:/ Jego wizja zaświatów mnie bardziej rozśmieszyła niż przeraziła. 

Nie polecam, chyba że ktoś chce się pośmiać z Kingiem z Dana Brown'a.



ps. To nie jest recenzja! To emocjonalne wyrażenie swojej opinii:) Na gorąco, zaraz po przeczytaniu:) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zachowuj się! :)