niedziela, 2 listopada 2014

Rysa na szkle czyli jak Cafe mała złamała mi serce

Witajcie,

Wciąż mnie nie ma:) Odpoczywam:) W ukochanym Sandomierzu, w ukochanej kawiarni Cafe mała. Rok temu o tej porze spotkałam tam ambasadora Stanów Zjednoczonych:) Dziś spotkałam... uszczerbioną szklankę:(

To nie pierwsza wtopa tej kawiarni. Wcześniej zdarzało mi się czekać na zamówienie i 45 minut, bo wysiadło światło. Tylko, ze światło wysiadało zawsze jak ja tam byłam:/

Albo na smoothy czekaliśmy tak długo,że myślałam,że zapomnieli o nas. Kawiarnia jest jednak bardzo klimatyczna, więc wybaczałam, bo miłość ci wszystko wybaczy. Aż do dziś. Bo dziś czekałam równie długo, jak zazwyczaj.  Dostałam zimną kawę latte, jak zazwyczaj.  Ostatnia z naszego stolika, jak zazwyczaj. Dlaczego dopiero dzisiaj pękło mi serce?Ano, uszczerbiona szklanka ze wszystkich stron, skaleczone usta, przelały czarę goryczy i ...niemiła obsługa, która nawet nie przeprosiła za taki stan rzeczy.Przykre to. Jak to mówią: sodówa uderzyła do głowy cafe małej.  Rozreklamowana przez Miłoszewskiego kawiarnia w "Ziarnie prawdy", zaczęła gwiazdorzyć. A szkoda, bo naleśniki są tam wyborne.  No cóż, poczekam aż trochę spokornieje, chyba ze cafe mała chce być gwiazdą remizy, bo ten poziom który obecnie reprezentuje, tylko do tego tytułu ją kwalifikuje.










* opisana sytuacja miała miejsce 2.11.2014 roku o godzinie ok 15 stej.
* zdjęcia  mojego autorstwa albo zaczerpnięte z fan page'u cafe małej




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zachowuj się! :)