czwartek, 15 stycznia 2015

Modowy sąd czyli Horodyńska na celowniku



Szczerze powiem, że czekałam na tę publikacje z wielką niecierpliwością. Nie dlatego, że jakoś wyjątkowo cenię Horodyńską. Nie jest dla mnie wyrocznią jeśli chodzi o modę. Wielu jej wyborów modowych nie rozumiem. Tak jak większości jawi mi się jako zimna i wyrachowana snobka. Jednak trzeba uczciwie przyznać, że jest największą ekspertką stylu jeśli chodzi o nasze podwórko. Kupując jednak tę publikację liczyłam na ostre cięgi dla naszych gwiazd. No i się przeliczyłam, ale ile się nauczyłam!


 Ostatnio Horodyńska zyskała rzesze fanek, pokazując się bez makijażu w filmie instruktażowym „Jak pomalować się na lato”.Pokazała się nam, że nie jest taka idealna a przez to trochę bliższa. Wypryski i liczne przebarwienia upodobniły ją do normalnej kobiety a tym samym wzbudziły większą sympatie. No niestety, żeby być lubianym trzeba mieć jakąś skazę.



Okładka nie zachwyca. Spoziera na mnie wojowniczka, która za chwilę rzuci mi rękawicę. Zimny wzrok przeszywa mnie na wskroś jakby zaraz miała mi wbić modową szpile.
Natomiast w środku czeka na mnie już inna Horodyńska. Z filiżanką herbaty, niezwykle grzecznie i rzetelnie przeprowadza mnie przez meandry i zawiłości stylu. To co mnie zaskoczyło, to właśnie brak sarkazmu i ironii a także brak złośliwych uwag odnośnie fizyczności gwiazd. Spodziewałam się biczowania, gnębienia i pastwienia się nad każdą z nich a zwłaszcza nad Sablewską. Nie jest bowiem tajemnicą, że obie Panie bardzo się nie lubią. Tymczasem w publikacji czytamy: ” London look może nie jest odkrywczy, lecz próżno szukać w Warszawie innej, równie wyrazistej w tej kwestii postaci”. No rozczarowała mnie. Liczyłam na cios w nos.

Jeśli więc czekacie na jakieś uszczypliwości, to tego tutaj nie znajdziecie. Natomiast jest to modowa wyrocznia! Ileż tutaj jest drogocennych rad i nie takich oczywistych. Czytając natychmiast zrozumiałam dlaczego na Radzkiej kapelusze wyglądają bosko a na Charlize-Mistery sztywno i protekcjonalnie. Dlaczego Fashionelka z tymi swoimi luksusowymi torebkami wciąż wygląda tanio.

 Pozwolicie, że zacytuję fragment o Kindze Rusin: „ W początkowej fazie pracy nad stylem, Kinga nosiła rzeczy z widocznym logo”. Wyglądała niczym dziewczyna piłkarza, której wydaje się, że torebka Louis Vuitton podniesie jej status w towarzystwie…” i  dalej; „ Kinga wyzwoliła się z logomanii. Nosi rzeczy bardzo dobre jakościowo, a jeśli są firmowe, wie o tym tylko ona lub prawdziwi znawcy tematu.”  No i wszystko jasne Uspokajam, żadna z wyżej wymienionych blogerek nie dostąpiła zaszczytu i nie znalazła się w publikacji. Jedyną blogerką, która  przeleciała jako kolorowy ptak jest Macademian Girl.

Nie znajdziecie tutaj typów urody, charakterystyki każdego koloru ani nawet typów sylwetek. Żadne jabłko ani powiększona gruszka nie spadnie Wam na głowę. Natomiast każda postać jest gruntownie „zbadana”; jej proporcje, długość nóg, długość szyi itp. I każda wada otrzymuje receptę- wskazówkę jak ma się ukryć. Czy to poprzez długość włosów, czy odpowiedni dekolt. Co ważne, te złote wskazówki są w tekście wyróżnione kolorem białym, co powoduje ze możemy je szybko odnaleźć i uczynić z nich  dekalog!


Najbardziej podoba mi się rozdział „Odzyskane nadzieję”, gdzie zestawione są stylizacje kiedyś i dziś. Dokładnie rozpisane co było źle i dlaczego a następnie analiza zmian, które spowodowały, że jest o niebo lepiej.

Powiem Wam, że nie spodziewałam się takiego kompendium wiedzy. Zastanawiam się czy sobie tego wszystkiego gdzieś nie spisać, bo tych niuansów jest naprawdę dużo. Z każdym kolejnym fragmentem otwierałam buzie ze zdziwienia a oczy robiły się większe i większe.

To czego mi brakowało, to stylizacji samej Horodyńskiej. Tylko w stopce są cztery zdjęcia a przecież Horodyńska też miewała wpadki modowe. Zabrakło mi  odrobiny dystansu. Myślę, że to byłby świetny zabieg  piarowy.Takie puszczenie oczka do swoich czytelników wszak sama pisze, że stylu można się nauczyć. Ciekawa jestem jak wytłumaczyłaby te outfity:) Przecież wiemy, że potrafi być cudownie sarkastyczna.

Mało kto również wie, że Horodyńska stylizowała Kingę Rusin w programie You Can Dance za co dostała niezłe baty. Szkoda, że nie zdecydowała się dźgnąć modową szpilą samą siebie:)









Oczywiście zachęcam do nabycia, bo to połowa ceny tych wszystkich blogerskich poradników (24,99 zł) a nieporównywalnie większa encyklopedia wiedzy! 

Na koniec tylko dodam, że zupełnie nie przeszkadza mi to, że nie jest to książka z twardą okładką. Powiem więcej, cieszę się ogromnie. Poręczna, cudownie pachnie luksusowym magazynem i pasuje do tematyki. Jestem pewna, że prawdziwe fashionistki będą o nią dbać niczym o zagranicznego Vogue'a:)

A teraz absolutna wisienka na torcie:) W książce „Radzka radzi” na stronie 251 możemy przeczytać: ” I pamiętaj: Getry i legginsy to nie spodnie! Noś je w domu albo na siłownie, ale nigdy na ulicy…”


Co na to Horodyńska? Na stronie 41 czytamy: „Legginsy mogą zastąpić nam spodnie. Są jak cygaretki w nowoczesnym wydaniu. Pamiętajmy jednak, żeby były uszyte z grubszej dzianiny, a nie z cienkiej bawełny, która może podkreślić niedoskonałości ciała” Mój Boże i komu tu wierzyć? Jestem w kropce:) Nie, chwileczkę. Mnie prześladują przecinki:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zachowuj się! :)